Absolutny Koniec Lata - Pasterka 10-13.11.2011
Na początku było Grande Opening, czyli początek sezonu i wyprowadzenie krowy na łąkę - o nim więcej tutaj.
10.11.2011
Pasterka. Znów tam jedziemy. Skoro powitaliśmy sezon to musimy go też pożegnać. Choć krowa już w oborze, na drzewach szron, a termometr skurczony poniżej zera to trzeba latu powiedzieć, że w tym roku to już koniec.
Wyjątkowo szybko opuszczamy Trójmiasto z nadzieją, że zdążymy na wieczorny koncert Wojtka. Golficzek gnał co 90 koni wyskoczy, ale nie udało się. Może przez korki w Bydgoszczy, a może przez przystanek w Jarocinie pod pomnikiem Glana, kto wie? Na miejsce docieramy po 23, wchodzimy do Pasterkowej jadalni, a tam znajome, uśmiechnięte twarze, nalewka z cytryn podawana w kubkach od kawy, rozmowy, śmiech i ani trochę chęci na sen. Dosiadamy się do stołu i już wiemy że to lato skończy się dobrze :-).
11.11.2011
Jaka fajna data! Nie dość, że święto narodowe to jeszcze ma w sobie trzy 11. Nie jesteśmy pewni, czy to przynosi szczęście, ale jesteśmy pewni, że nie przynosi pecha. W każdym razie planów na ten wyjątkowy dzień mamy mnóstwo. Pogoda zapowiada się całkiem ładnie. Najpierw odwozimy Kamilę do jej ojczyzny, czyli Czech, które dziś reprezentuje urokliwe miasteczko Broumov (kiedyś musimy odwiedzić i obejżeć dokładnie), a później obieramy kierunek na górskie szlaki. Cel dwa szczyty z Korony Gór Polski. W jakiś, chyba nie do końca legalny, sposób przekraczamy granice czesko-polską (choć jak wiadomo jesteśmy wielką kochającą się europejską rodziną więc jaka ja się pytam granica ?!) i jedziemy na przełęcz Sokolą, skąd obieramy kierunek na Wielką Sowę (1014 mnpm), dokąd prowadzą nas znaki czerwonego szlaku. Spacerek miły i sympatyczny. Na drzewach widać pierwsze przymrożone gałązki. Tylko słońca brakuje, no i widoki może nie do końca piękne. Może inaczej, piękne ale nie rozległe. Na szczyt dochodzimy bardzo szybko. Robimy zdjęcie wśród tłumu ludzi zgromadzonych wokół wieży widokowej (na jej wierzchołek nie wchodzimy gdyż dziś widokową jest ona tylko z nazwy. Mgła skutecznie pozbawiła ją tej funkcji). Na polanie szczytowej ludzie i kilka ognisk, dzieci, psy, patriotyczne pieśni i masa innych ciekawostek. Zimno trochę, więc uciekamy szybko spowrotem. Po drodze zawitaliśmy do schroniska Sowa na herbatkę, a niżej do schroniska Orzeł (już tylko po pieczątkę bo nie podobało nam się to miejsce, pani krzyczała i było bardziej jak w pubie, a nie w schronisku). Przed nami jeszcze dzisiaj Góry Kamienne. Udajemy się zatem do schroniska Andrzejówka, zostawiamy samochód i korzystając jeszcze z ostatnich promieni słońca zdobywamy Waligórę (936 mnpm). Droga na szczyt jest bardzo interesująca tzn. tak stroma, że wchodzenie i schodzenie to istny taniec figurowy. Gdy słońce zachodzi wracamy do Andrzejówki, gdzie od wczoraj odbywa się zlot forum NPM. Przy okazji pysznego obiadku chcemy się spotkać z forumowiczami. (Jedzenie w Andrzejówce polecamy! Bardzo duże, pyszne i w miarę niedrogie porcje oraz bardzo dobre ciemne piwo z etykietą która ucieszy każde męskie oko :-) ). Wieczór nadchodzi nieubłaganie, wiec czas wracać do Pasterki. O 19 czeka na nas koncert Cuba de Zoo, a później długo wyczekiwany Heebie Jeebies! Bawimy się świetnie! Strych plasterkowy ledwo znosi skoczną publiczność, ale bodygardzi :-) dzielnie ochraniają co trzeba. Koncerty wyjątkowe, a zabawa po nich trwa jeszcze do późnych godzin nocnych (lub jak kto woli wczesnych porannych).
10.11.2011
Pasterka. Znów tam jedziemy. Skoro powitaliśmy sezon to musimy go też pożegnać. Choć krowa już w oborze, na drzewach szron, a termometr skurczony poniżej zera to trzeba latu powiedzieć, że w tym roku to już koniec.
Wyjątkowo szybko opuszczamy Trójmiasto z nadzieją, że zdążymy na wieczorny koncert Wojtka. Golficzek gnał co 90 koni wyskoczy, ale nie udało się. Może przez korki w Bydgoszczy, a może przez przystanek w Jarocinie pod pomnikiem Glana, kto wie? Na miejsce docieramy po 23, wchodzimy do Pasterkowej jadalni, a tam znajome, uśmiechnięte twarze, nalewka z cytryn podawana w kubkach od kawy, rozmowy, śmiech i ani trochę chęci na sen. Dosiadamy się do stołu i już wiemy że to lato skończy się dobrze :-).
11.11.2011
Jaka fajna data! Nie dość, że święto narodowe to jeszcze ma w sobie trzy 11. Nie jesteśmy pewni, czy to przynosi szczęście, ale jesteśmy pewni, że nie przynosi pecha. W każdym razie planów na ten wyjątkowy dzień mamy mnóstwo. Pogoda zapowiada się całkiem ładnie. Najpierw odwozimy Kamilę do jej ojczyzny, czyli Czech, które dziś reprezentuje urokliwe miasteczko Broumov (kiedyś musimy odwiedzić i obejżeć dokładnie), a później obieramy kierunek na górskie szlaki. Cel dwa szczyty z Korony Gór Polski. W jakiś, chyba nie do końca legalny, sposób przekraczamy granice czesko-polską (choć jak wiadomo jesteśmy wielką kochającą się europejską rodziną więc jaka ja się pytam granica ?!) i jedziemy na przełęcz Sokolą, skąd obieramy kierunek na Wielką Sowę (1014 mnpm), dokąd prowadzą nas znaki czerwonego szlaku. Spacerek miły i sympatyczny. Na drzewach widać pierwsze przymrożone gałązki. Tylko słońca brakuje, no i widoki może nie do końca piękne. Może inaczej, piękne ale nie rozległe. Na szczyt dochodzimy bardzo szybko. Robimy zdjęcie wśród tłumu ludzi zgromadzonych wokół wieży widokowej (na jej wierzchołek nie wchodzimy gdyż dziś widokową jest ona tylko z nazwy. Mgła skutecznie pozbawiła ją tej funkcji). Na polanie szczytowej ludzie i kilka ognisk, dzieci, psy, patriotyczne pieśni i masa innych ciekawostek. Zimno trochę, więc uciekamy szybko spowrotem. Po drodze zawitaliśmy do schroniska Sowa na herbatkę, a niżej do schroniska Orzeł (już tylko po pieczątkę bo nie podobało nam się to miejsce, pani krzyczała i było bardziej jak w pubie, a nie w schronisku). Przed nami jeszcze dzisiaj Góry Kamienne. Udajemy się zatem do schroniska Andrzejówka, zostawiamy samochód i korzystając jeszcze z ostatnich promieni słońca zdobywamy Waligórę (936 mnpm). Droga na szczyt jest bardzo interesująca tzn. tak stroma, że wchodzenie i schodzenie to istny taniec figurowy. Gdy słońce zachodzi wracamy do Andrzejówki, gdzie od wczoraj odbywa się zlot forum NPM. Przy okazji pysznego obiadku chcemy się spotkać z forumowiczami. (Jedzenie w Andrzejówce polecamy! Bardzo duże, pyszne i w miarę niedrogie porcje oraz bardzo dobre ciemne piwo z etykietą która ucieszy każde męskie oko :-) ). Wieczór nadchodzi nieubłaganie, wiec czas wracać do Pasterki. O 19 czeka na nas koncert Cuba de Zoo, a później długo wyczekiwany Heebie Jeebies! Bawimy się świetnie! Strych plasterkowy ledwo znosi skoczną publiczność, ale bodygardzi :-) dzielnie ochraniają co trzeba. Koncerty wyjątkowe, a zabawa po nich trwa jeszcze do późnych godzin nocnych (lub jak kto woli wczesnych porannych).
12.11.2011
Kiedyś w końcu trzeba wstać! Tylko dlaczego tak wcześnie? Za oknem ślicznie świeci słońce i zachęca do spacerów, więc śniadanie szybkie i wychodzimy na świeże powietrze. Najpierw sklep w Karłowie, a później nowo ułożoną trasą docieramy na Szczeliniec. Wita nas nowy taras widokowy i płatny wstęp na Szczelińcowe zaplecze. Razem z tłumem ludzi oblegamy Tron Liczyrzepy i udajemy się do Piekiełka (to już nie to samo co w kwietniowym lodzie), a później wylegujemy się na tarasach. Jest cudnie i błogo. Obiadek jemy w schronisku - to ostatnie dni "panowania" Żwirka, więc chcieliśmy go jeszcze tam odwiedzić. Wieczorem czeka nas kabareton w wykonaniu Banana i Sokoła, a po nim bardzo udany koncert Słodkiego Całusa od Buby. Na zakończenie dnia (przynajmniej naszego) na scenę wkroczyło Neo Retros. Wydawało nam się, że to nieznany zespół, ale gdy zaśpiewali kilka piosenek już skojarzyliśmy ich z radiową Trójką. Granie bardzo fajne, spokojne i idealne na kameralną imprezę, tutaj chyba nam trochę nie pasowało.
Kiedyś w końcu trzeba wstać! Tylko dlaczego tak wcześnie? Za oknem ślicznie świeci słońce i zachęca do spacerów, więc śniadanie szybkie i wychodzimy na świeże powietrze. Najpierw sklep w Karłowie, a później nowo ułożoną trasą docieramy na Szczeliniec. Wita nas nowy taras widokowy i płatny wstęp na Szczelińcowe zaplecze. Razem z tłumem ludzi oblegamy Tron Liczyrzepy i udajemy się do Piekiełka (to już nie to samo co w kwietniowym lodzie), a później wylegujemy się na tarasach. Jest cudnie i błogo. Obiadek jemy w schronisku - to ostatnie dni "panowania" Żwirka, więc chcieliśmy go jeszcze tam odwiedzić. Wieczorem czeka nas kabareton w wykonaniu Banana i Sokoła, a po nim bardzo udany koncert Słodkiego Całusa od Buby. Na zakończenie dnia (przynajmniej naszego) na scenę wkroczyło Neo Retros. Wydawało nam się, że to nieznany zespół, ale gdy zaśpiewali kilka piosenek już skojarzyliśmy ich z radiową Trójką. Granie bardzo fajne, spokojne i idealne na kameralną imprezę, tutaj chyba nam trochę nie pasowało.
13.11.2011
Czas powrotów. Coś, czego się nie lubi. Wstawanie, pakowanie, śniadanie i.. no właśnie.. mieliśmy wracać, ale słońce takie piękne, spokój dookoła, więc jeszcze chwilkę dłużej udaje nam się wygospodarować. Siadamy na zielonych leżakokrzesełkach, chyba ostatni raz w tym roku w t-shirtach. Błogo żegnamy się z plasterkową atmosferą. No i w końcu nadszedł Absolutny Koniec (pięknego) Lata.
Czas powrotów. Coś, czego się nie lubi. Wstawanie, pakowanie, śniadanie i.. no właśnie.. mieliśmy wracać, ale słońce takie piękne, spokój dookoła, więc jeszcze chwilkę dłużej udaje nam się wygospodarować. Siadamy na zielonych leżakokrzesełkach, chyba ostatni raz w tym roku w t-shirtach. Błogo żegnamy się z plasterkową atmosferą. No i w końcu nadszedł Absolutny Koniec (pięknego) Lata.
_____________________________________________________________________________________________________________________________
Fajne linki:
Schronisko Pasterka
Schronisko Andrzejówka
Schronisko Szczeliniec
Warto posłuchać:
Cuba de Zoo
Heebie Jeebies
Słodki Całus od Buby specjalne nagranie z Pasterki :)
Neo Retros
Fajne linki:
Schronisko Pasterka
Schronisko Andrzejówka
Schronisko Szczeliniec
Warto posłuchać:
Cuba de Zoo
Heebie Jeebies
Słodki Całus od Buby specjalne nagranie z Pasterki :)
Neo Retros