Z Wielkopolski ruszyliśmy dalej na południe jako cel wybierając Dolny Śląsk, a bardziej szczegółowo - okolice Gór Sowich. Te rejony od zawsze kojarzą nam się z mnóstwem atrakcji i mimo tego, że bywamy tutaj często, nadal skrywają one przed nami wiele miejsc nieodkrytych. Zapraszamy na krótką relację i oczywiście zdjęcia - tutaj. |
0 Comments
W końcu nadszedł ten dzień i po praz pierwszy w życiu byłam na Sołdku ;-) (czyli na ogromnym statku parowym, który zdobi wybrzeże Motławy w Gdańsku). Kto by pomyślał, że za nieduże pieniądze można odbyć tak sympatyczną wycieczkę*. Żeby było jeszcze ciekawiej do Sołdka dopłynęliśmy spod żurawia stateczkiem ;-) (1,5zł/osoba). Zwiedzanie zajęło nam chyba ok. godziny, ale oczywiście można tam siedzieć jeszcze dłużej. Największe wrażenie zrobiła na nas kotłownia - jakoś tam tak ciasno i gdy uruchomi się wyobraźnię to strach ogarnia i.. podziw dla tych, którzy tam pracowali. Naprawdę warto się tam wybrać!
* bilet normalny - 8zł; maluchy za darmo; a dzieci powyżej 7 lat za symboliczną "złotówkę" Jak ktoś ma ochotę to podobno warta obejrzenia też jest interaktywna wystawa Muzeum Morskiego, ale my to sobie zostawiliśmy na później. Ogólnopolski Festiwal Baniek Mydlanych - taka właśnie impreza była w minioną niedzielę w Parku Regana w Gdańsku.
Czasami tak bywa, że bieg życia zmienia nas na chwilę, dostosowuje się do tego co w danej chwili jest. U nas obecnie mniej podróży (za którymi wbrew pozorom bardzo tęsknimy), a więcej życia w biegu - dosłownie. Ciężko znaleźć czas na ściankę, czy wyjazd. Dużo łatwiej wyjść z domu na godzinkę i zwiedzać okolice biegiem. Bez sensu opisywać tutaj każde pokonane kilometry (te w zawodach i poza nimi). Zresztą na podsumowania przyjdzie czas pod koniec roku. Teraz tylko chciałam napisać, że udało się w ciągu ostatnich miesięcy pokonać siebie. Kuba ukończył w sierpniu swój pierwszy maraton, a ja w październiku swój pierwszy półmaraton. Gdyby ktoś mi powiedział parę lat temu, że to zrobię, nigdy bym nie uwierzyła :). A dzisiaj dokończyliśmy nasz statek - czyli ostatni bieg z serii Grand Prix Gdyni, i mamy dwumasztowca (trzeci maszt był nam nie po drodze czasowo). Od biegów w Gdyni wszystko się zaczęło. Tam był mój pierwszy start, moja pierwsza dziesiątka, moja życiówka. Jednak chyba nadszedł czas dać szansę też innym zawodom, bardziej kameralnym, gdzie radością jest i bieg i wycieczka i klimat (ale o tym też innym razem). Dobrze jest mieć w życiu cel, więc... kiedyś maraton?! ;-)
|
Archiwum
July 2016
|