Ferraty w Niemczech i Sokoliki 22-23.05.2011
Zlot NPM-u dobiegł końca. Była niedziela, 22 maja, piękna niedziela a w naszych głowach tupały już ze zniecierpliwienia pomysły jeszcze z Gdańska. No bo przecież wracać do domu kiedy mamy jeszcze 2 dni wolnego? Nigdy w życiu! :-). Razem z Markiem i Zieloną szybko podchodzimy (no może Marek i ja nieco szybciej od dziewczyn) i schodzimy do Świeradowa. Lody w spożywczaku pyszne :-). Jeszcze chwila gadania z naszymi opolskimi przyjaciółmi i czas w drogę. Oni do domu a my na ferraty. Kierunek Zittau. Droga piękna, leśnie i łąkowo dookoła. Trzy kraje po drodze bo granica tu idzie zygzakiem więc Polska, Czechy i Nemcy tuż obok siebie.
Zittau, miasto jak miasto ani ładne ani brzydkie za to to co widzimy za nim naprawdę może zachwycić. Piaskowcowe skały o fantazyjnych kształtach górujące nad dolinami w których poukrwane są uzdrowiskowe miasteczka. Wszędzie spokuj i leniwo niedzielny nastrój.
Na parkingu dokarmiliśmy parkometr kwotą 1,5 euro co pozwoliło legalnie zostawić na nim samochód na 4 godziny. Rzeczy w plecaku spakowane, czas na podejście.
Teraz można by tłumaczyć że niebieskim szlakiem to lepiej schodzić i że pod samą ferratę prowadzi równa ścieżka obok hotelu i że start jest tak oznaczony że nawet w mglistą, bezksiężycową noc nie sposób by go przegapić ale o tym wszystkim na końcu w informacjach praktycznych.
Ja chcę napisać o tym że ferraty w Jonsdorf i Oybin są pięknymi, skalnymi ścieżkami, bez jakiś specjalnych trudności, za to z mnóstwem radości z tego że piękne widoki, świetna skała, doskonałe ubezpieczenie, wokół prawie pusto i wszystko wygląda dużo ciekawiej niż ze ścieżki biegnącej gdzieś w dole pod skałami.
W Jonsdorf przechodzimy skalną grań klucząc między fantastycznymi formacjami piaskowca, pokonując ścianki, przewieszki, kominy i obłe, tak charakterystyczne dla tej skały, wyjścia „na tarcie”. W Oybin ferrata prowadzi skalną ścianą, która później przechodzi w grań wyprowadzającą na punkt widokowy. Na starcie osoby niższe mogą mieć kłopot z sięgnięciem do pierwszej klamry no ale wtedy wyższy wchodzi pierwszy, podaje rękę i kłopotu niema.
Ferrata w Oybin jest nieco trudniejsza i bardziej eksponowana ale ciągle jest to skalna ścieżka dostępna dla każdego komu bycie wysoko nad ziemią sprawie przyjemność. W Jonsdorf jest mnóstwo miejsc odpoczynkowych na których można leżeć, gapić się w niebo, objadać słodyczami a to wszystko przy dobiegających gdzieś z dołu dźwiękach tradycyjnych niemieckich melodii. Było przecież ciepłe, niedzielne popołudnie J.
Na obu ferratach Ci, którym nieobcy jest adres www.geocaching.com znajdą coś dla siebie. Dobrze więc przed wycieczką wydrukować sobie opisy skrzynek, które chcielibyśmy zdobyć. Nie każdy bowiem ma taki dar jak Aknah (ja na przykład nie mam) że bez żadnych materiałów mówi:
- Myślę że skrzynka jest tu!
I ona tam jest! Do dziś zdarzenie to owiane jest dla mnie mgiełką tajemnicy J.
Acha i jeszcze jedno. Na ferracie w Jonsdorf jest mostek..zawracanie na nim nie jest łatwe.:-)
Zittau, miasto jak miasto ani ładne ani brzydkie za to to co widzimy za nim naprawdę może zachwycić. Piaskowcowe skały o fantazyjnych kształtach górujące nad dolinami w których poukrwane są uzdrowiskowe miasteczka. Wszędzie spokuj i leniwo niedzielny nastrój.
Na parkingu dokarmiliśmy parkometr kwotą 1,5 euro co pozwoliło legalnie zostawić na nim samochód na 4 godziny. Rzeczy w plecaku spakowane, czas na podejście.
Teraz można by tłumaczyć że niebieskim szlakiem to lepiej schodzić i że pod samą ferratę prowadzi równa ścieżka obok hotelu i że start jest tak oznaczony że nawet w mglistą, bezksiężycową noc nie sposób by go przegapić ale o tym wszystkim na końcu w informacjach praktycznych.
Ja chcę napisać o tym że ferraty w Jonsdorf i Oybin są pięknymi, skalnymi ścieżkami, bez jakiś specjalnych trudności, za to z mnóstwem radości z tego że piękne widoki, świetna skała, doskonałe ubezpieczenie, wokół prawie pusto i wszystko wygląda dużo ciekawiej niż ze ścieżki biegnącej gdzieś w dole pod skałami.
W Jonsdorf przechodzimy skalną grań klucząc między fantastycznymi formacjami piaskowca, pokonując ścianki, przewieszki, kominy i obłe, tak charakterystyczne dla tej skały, wyjścia „na tarcie”. W Oybin ferrata prowadzi skalną ścianą, która później przechodzi w grań wyprowadzającą na punkt widokowy. Na starcie osoby niższe mogą mieć kłopot z sięgnięciem do pierwszej klamry no ale wtedy wyższy wchodzi pierwszy, podaje rękę i kłopotu niema.
Ferrata w Oybin jest nieco trudniejsza i bardziej eksponowana ale ciągle jest to skalna ścieżka dostępna dla każdego komu bycie wysoko nad ziemią sprawie przyjemność. W Jonsdorf jest mnóstwo miejsc odpoczynkowych na których można leżeć, gapić się w niebo, objadać słodyczami a to wszystko przy dobiegających gdzieś z dołu dźwiękach tradycyjnych niemieckich melodii. Było przecież ciepłe, niedzielne popołudnie J.
Na obu ferratach Ci, którym nieobcy jest adres www.geocaching.com znajdą coś dla siebie. Dobrze więc przed wycieczką wydrukować sobie opisy skrzynek, które chcielibyśmy zdobyć. Nie każdy bowiem ma taki dar jak Aknah (ja na przykład nie mam) że bez żadnych materiałów mówi:
- Myślę że skrzynka jest tu!
I ona tam jest! Do dziś zdarzenie to owiane jest dla mnie mgiełką tajemnicy J.
Acha i jeszcze jedno. Na ferracie w Jonsdorf jest mostek..zawracanie na nim nie jest łatwe.:-)
Czas na ferratach minął szybko ale nam do domu nie spieszyło się wcale. Posileni paskudną pizzą w Bogatynii przewłóczyliśmy się po zakamarkach Dolnego Śląska zwiedzając min zamek Czocha i na wieczór zjechaliśmy w Sokoliki do przytulnej chatki u Jacka Kudłatego.
Następnego dnia - w poniedziałek, było trochę wspinania, pięknych widoków a przede wszystkim mnóstwo odpoczynku.
Następnego dnia - w poniedziałek, było trochę wspinania, pięknych widoków a przede wszystkim mnóstwo odpoczynku.
Jednak każdy wyjazd, a szczególnie czterodniowy kiedyś się kończy. Jednak nie może być tak że powrót to tylko nudna jazda przez Polskę zwłaszcza kiedy po drodze kusi tyle skrzynek ;-). Zatem we wtorek w ich poszukiwaniu zwiedziliśmy klasztor pocysterski w Lubiążu i wpadliśmy na chwilę do Kórnika i Rogalina. Ludzie do dziś się dziwią ile można zobaczyć i odwiedzić w cztery dni :-)