Czasami tak bywa, że bieg życia zmienia nas na chwilę, dostosowuje się do tego co w danej chwili jest. U nas obecnie mniej podróży (za którymi wbrew pozorom bardzo tęsknimy), a więcej życia w biegu - dosłownie. Ciężko znaleźć czas na ściankę, czy wyjazd. Dużo łatwiej wyjść z domu na godzinkę i zwiedzać okolice biegiem. Bez sensu opisywać tutaj każde pokonane kilometry (te w zawodach i poza nimi). Zresztą na podsumowania przyjdzie czas pod koniec roku. Teraz tylko chciałam napisać, że udało się w ciągu ostatnich miesięcy pokonać siebie. Kuba ukończył w sierpniu swój pierwszy maraton, a ja w październiku swój pierwszy półmaraton. Gdyby ktoś mi powiedział parę lat temu, że to zrobię, nigdy bym nie uwierzyła :). A dzisiaj dokończyliśmy nasz statek - czyli ostatni bieg z serii Grand Prix Gdyni, i mamy dwumasztowca (trzeci maszt był nam nie po drodze czasowo). Od biegów w Gdyni wszystko się zaczęło. Tam był mój pierwszy start, moja pierwsza dziesiątka, moja życiówka. Jednak chyba nadszedł czas dać szansę też innym zawodom, bardziej kameralnym, gdzie radością jest i bieg i wycieczka i klimat (ale o tym też innym razem). Dobrze jest mieć w życiu cel, więc... kiedyś maraton?! ;-)
0 Comments
|
Archiwum
July 2016
|